niedziela, 7 maja 2017

Delegalizacja skojarzeń czyli o życiu w matriksie


29 kwietnia ONR świętował na ulicach Warszawy 83. rocznicę swojego powstania. Zrzeszenie Obywateli RP zgromadziło się na Świętokrzyskiej i Krakowskim Przedmieściu, żeby zablokować ten przemarsz. Na marginesie: nazwać się Obywatelami RP to wyjątkowo sprytne posunięcie. Czy to jest walka ideologiczna? Starcie wartości? Co się tam rozegrało? Czy policja weszła w mundury zomowców i łamała prawa człowieka? Kiedy obserwujemy ludzi w opozycji do siebie, mamy przymus opowiedzenia się za którąś stroną, nawet jeśli nie w pełni, nawet jeśli z jakimś ale, to jednak lubimy coś wybrać i nie czuć się poza, na jakiejś prowincji sporu. W danym momencie to jest świat, a my chcemy do niego należeć. Mówię „my”, ale zaczynam skłaniać się ku myśli, że ten zaimek powinien być zakazany. A więc bywa, że ja czuję ten przymus. ONR działa w Polsce legalnie i ich przemarsz był legalny. Jest możliwy protest przeciwko ich przemarszowi, ale policja ma obowiązek nie dopuścić do eskalacji konfliktu i jak najlepiej ochronić obywateli (Obywateli RP również oczywiście). Czy ludzie, którzy krzyczeli „precz z faszyzmem” (na potrzeby tego jakże ekscytującego sporu nazywani lewakami), nie wiedzieli, że ONR działa w Polsce legalnie i ma prawo przemaszerować?

W myśl zasady, że póki ktoś nie demonstruje swoich wartości otwarcie, to niech sobie istnieje, ale jak zobaczę ich maszerujących po moim mieście ze swoimi symbolami, to już „won z Warszawy”?
I przypominam sobie również wtedy, że zawsze byłem za delegalizacją tej zbrodniczej organizacji? Nie mówię tu o osobach, które domagały i domagają się delegalizacji, przedstawiają swoje argumenty, zbierają podpisy
i nawet uśpiony ONR jest im straszny. W ogóle może zdelegalizujmy przemarsze również?
Zaraz w tym tekście ograniczę wszystkie wolności człowieka. Bo być może jest tak, że my nie umiemy grać w tę demokrację? Policja chroniła obywateli (otoczyła mniejszą liczebnie grupę antyfaszystów) - i tak, ma prawo ograniczać wolność („naruszacie naszą nietykalność osobistą”). W prawie istnieje tyle odstępstw od ogólnej normy, ze to głowa mała i demokratom to się chyba nie śniło. Policja chroniła obywateli, żeby nie skoczyli sobie do gardeł. A właśnie, psychologia tłumu, co jak co, ale to określenie warto by było zdelegalizować. Nie rozumiem dlaczego pozwalamy na zrzeszanie się i przemarsze, i kontrdemonstracje, skoro uznajemy za fakt krwiożerczą i bardzo niebezpieczną psychologię tłumu. Coś tu nie gra. Ja bym chciała przemaszerować samotnie z hasłem „zdelegalizować psychologię tłumu” i niech mnie zamkną za nielegalne marsze bez pozwolenia, odpowiednich papierów, stempla organizacji, podpisu organizatorów. Gdybym porwała tym tłumy, to musiałyby sobie one radzić bez jakiejś taniej psychologizacji zachowań. Byle priorytetem nie byłoby to chwilowe bycie razem, które zastępuje symbolicznego Boga. Denerwuje mnie ukrywanie pod ładnym hasełkiem - psychologia tłumu - zrzekania się własnego mózgu i woli. W tym wypadku to niedobrze, że na wszystko mamy nazwę i próbujemy wszystko wytłumaczyć prostymi mechanizmami. Ale bądźmy chociaż konsekwentni i zdelegalizujmy masowe imprezy z ideą, która prowadzi do eskalacji przemocy. Pozdrawiam kiboli, którzy psują wizerunek kibicom, piłkarzom i rywalizacji sportowej, i w ogóle psują frajdę.

Operujemy jakimiś etykietami i sami nie wiemy co się za nimi kryje. I mam nieodparte wrażenie, że lewacy mogliby się dogadać z faszystami. „Stajecie przeciwko rodzicom i dziadkom, którzy walczyli o wolność i demokrację. Stajecie przeciwko ludziom, którzy mają za sobą groby i cierpienie. Macie na swoich czapkach orła, dumny symbol Polski zjednoczonej.” - kto to powiedział? Ano antyfaszystka. Można by dodać górnolotnie, że Polska nas łączy. Ale cholera, no jednak dzieli - pani dodaje również: „stanęliście przeciwko nam, bo nie chcemy pozwolić faszystom przejść, a każda demonstracja jest legalna”. That's logic.

Inna pani (#lewaczka) leci bić ONR-owców, złapana przez policję krzyczy w stronę maszerujących, że są bandytami i mordercami. Może ja nie mam wiedzy historycznej, a może naiwnie sadzę, że gdyby ONR-owcy podjudzali do mordowania to mechanizmy państwa zadziałałyby sprawnie i zostaliby jako organizacja już dawno zdelegalizowani. A jeśli nie są, to może nasze państwo przesiąknięte jest patologią i żadna to demokracja. No tak, ONR-owcy krzyczą, ze na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści. A którzy komuniści? Jakieś konkrety? Faktycznie to hasło, które tak wpisało się w polską kulturę niezwykle ją ubogacając, ma jakiś dziwny koloryt. Tolerujemy ten folklor czy mam już przestać wierzyć w państwo prawa? Że może nie ma co walczyć o demokrację, bo jej dawno nie ma, a może jej nawet nigdy nie było? To trochę zapachniało ONR-em, oni krzyczeli coś niepochlebnego o demokracji. No i tak, jedni krzyczą o komunistach i zdrajcach, inni zawstydzają policjantów porównaniami do zomowców i pokazują siniaki odniesione w tej brutalnej walce. Po dziesięciu minutach chłopcy krzyczą, ze chcą już iść do domu. Walczą też, żeby młode dziewczyny, które znalazły się w tym miejscy przypadkowo, mogły przejść. Obrazem, który ładnie ilustruje całą sytuację, są właśnie one - zakrywające się i mówiące "nie chcemy być w to zamieszane”. Wzruszyła mnie pani z Gazety Wyborczej, którą koledzy próbowali wyciągnąć z grupy otoczonej policją, ale ona uparcie - na pytania policjantów - czy bierze udział w demonstracji, mówiła, że tak. Nie wykorzystała swojej legitymacji prasowej. Nie była tam, żeby relacjonować wydarzenia, tylko demonstrować. Brawo za konsekwencję a nie wykorzystanie pozycji i szybkie oddalenia się do domu. Wracając, okazuje się (choć to może wiadomo od dawna), lewacy również uwielbiają być ofiarami. Ofiarami sytemu, ustroju, przecież w pewnym momencie duchowo połączyli się z ONR-em tłumacząc policji, że przecież orzełek na czapce, ze przecież wolność, że za co ci dziadkowie i pradziadkowie walczyli. Ja tez się zastanawiam za co walczyli. Może za to, żebyśmy bez szwanku mogli żyć w matriksie, a potem mogli w spokoju rozejść się do domów.


Ten chłopak stał się bohaterem memów, wpisów i ma być dowodem na nazistowski charakter
ONR-u (tekst Kąckiego w Wyborczej). A kto z szerujących i lajkujących dowiedział się, co on czytał z tej kartki? A czy to w ogóle ważne? Jest ubrany tak jak jest ubrany, budzi skojarzenia i to wystarczy. I my nazywamy się poważnymi obywateli, ludźmi racjonalnymi? Ubranie, najważniejsza etykieta. Po ubraniu poznasz faszystę. Po ubraniu poznasz każdego. Ostatnio Reserved wycofał pewien model ubioru ze sprzedaży (tak napisano w oświadczeniu, prawdopodobnie chodzi o koszulę), bo skojarzyła się ludziom z mundurami faszystów z Hitlerjugend. Wojskowe trendy (żołnierska koszula i ciężkie buty), a na dodatek łysy model - to było dla części ludzi za wiele. Musieli sobie zadać to jedno, najważniejsze pytanie: czy ten cały Reserved promuje faszyzm?! A chłopak na marszu czytał nazwiska poległych w obozach koncentracyjnych. Cóż za ironia losu, że młodzi naziści z Polski uczcili pamięć ofiar hitleryzmu i stalinizmu.