środa, 19 października 2016

Co łączy Kunderę z rapem?

Frajdy jaką sprawiają mi słowa jeszcze nigdy nie odczuwałam tak mocno. Przekopałam się ostatnio przez mnóstwo wierszy, przeszłam przez brzmienia słów, sensy, dwuznaczności, absurdy, rytmy i tysiące nieporozumień. Uwielbiam słowa. Czasem po dłuższym wpatrywaniu się w nie, tracą sens, są nagle nowością, jak z innego języka. To jedno z dziwniejszych uczuć, podobne do tego kiedy próbujesz wyobrazić sobie nieśmiertelność w wieczności i nagle świadomie czujesz czym jest ta piorunująca nieskończoność.

"Dopóki ludzie są młodzi i muzyczna kompozycja ich życia składa się zaledwie z kilku taktów, mogą ją pisać wspólnie i wymieniać się motywami (tak jak Tomasz i Sabina wymieniali się motywem melonika), ale kiedy są już starsi w momencie spotkania, ich muzyczna kompozycja jest mniej więcej zamknięta i każde słowo, każdy przedmiot oznaczają coś innego w kompozycji jednego i drugiego. Gdybym śledził wszystkie rozmowy między Franzem i Sabiną, mógłbym ułożyć z ich nieporozumień wielki słownik. Zadowolmy się małym słowniczkiem.

Mały słownik niezrozumianych słów (część pierwsza)

Kobieta
Być kobietą oznacza dla Sabiny los, którego sobie nie wybrała. To, czegośmy nie wybrali, nie jest naszą zasługą ani winą. Sabina sądzi, że do przydzielonego losu należy mieć stosunek godny. Buntować się przeciw faktowi, że urodziła się kobietą, wydaje jej się równie niemądre, jak uważać to za wartość."

Jest pewien problem z fragmentami z Nieznośnej lekkości bytu, cytowanie mogłoby się skończyć przepisaniem całej książki. Nie jest łatwo znaleźć autora, która pisze tobą, twoją wrażliwością i doświadczeniem. Taki był dla mnie zawsze Prus, czy pisał emocjonalne powieści czy surrealistyczne nowele, był moim Prusem, był mną. Z każdą stroną Nieznośnej, z każdym zdaniem ulegałam coraz bardziej pochłaniającemu mnie zachwytowi. Kundera ma dla swoich postaci czułość, ale też patrzy na nie z dystansu, na ile jest każdą z nich? Ile przypadków sprawiło, że napisał akurat taką książkę? Ile przypadków mnie dzieliło od tego sięgnięcia po nią (które już nastąpiło dawno) i ostatecznego jej przeczytania? Kundera zajmuje się właśnie takimi nieuchronnościami. Już sama obserwacja, że lekkość może być nieznośna mnie oczarowuje, a mały słownik niezrozumiałych słów jest genialny-kim jest dany człowiek możemy poznać dopiero odkrywając co się kryje za słowami, które wypowiada. Słowa klucze (również przedmioty klucze) i sny klucze, dwie płaszczyzny życia, które mnie fascynują. A oprócz tego mamy bardzo zręcznie wyreżyserowaną historię, poprzecinaną dywagacjami, przystankami, które jednak nie dają nam zatrzymać. Ta książka jest kodem, który odczytałam w całości jako swój. Końcówka co prawda była małym zgrzytem, ale nie zmienia mojego postrzegania Nieznośnej jako małego skarbu, który szybko stał się moim odniesieniem. Muss es sein? Es muss sein! Es muss sein!

Mogłabym chodzić po mieście i pytać w kółko ludzi: Rap jest super, co nie? I znowu - jak ja uwielbiam słowa. We wszelkich piosenkach w ogóle słowa są ważne, ale w rapie chyba liczą się podwójnie. Pozwalają na więcej, można się nimi bawić aż do granic sensu. Są esencją, muszą trafiać w punkt, mogą być prawdą albo przekonującym kłamstwem. Nie jestem starym wyjadaczem, nie słuchałam rapu od zawsze (raczej właśnie nigdy go nie słuchałam), więc gdy jaram się jakimś kawałkiem to jest to piękna świeża namiętność. Z rapem mam jak z wierszami, rzadko coś mi się podoba. Ale jak już mi się spodoba, ekscytuję się totalnie. Nie znam poprzednich albumów Bisza, więc nie mam z czym porównać jego nowej płyty. A jeśli sluchałam (bo Spotify nachalnie mi rekomendował), to to, że ich nie pamiętam i nie zagwiazdkowałam jest już moją recenzją.

Odkrywanie "Wilczego humoru" zaczęłam od pierwszego singla "Potlacz!", poleciał potem w zapętleniu kilkanaście razem. Kawałek zalatuje bardzo Łoną i Webberem, ale to przecież komplement, a po drugie oryginalności mu nie brakowało. Świetny teledysk tak na margnesie.
[Potlacz!]

Gdy na świat już otworzysz okno
Wpada do pokoju deszcz, możesz mocno zmoknąć
Suchej nitki brak, grubych nici splot
Supłuje twój świat w marynarski knot
I trzeba trochę się rozerwać     

Pieprz pozę kontroli, poza kontrolą bądź
I powiedz – no kto ci zabroni?
Czy warto? Interesuje chuj mnie to mnie
Pogardą obdarowuję chujnię hojnie
Wobec ciężkostrawności bytu
Zostaje nieznośna lekkość ręki
Żeby cisnąć w twarz hipokrytów
Śmieciowe umowy, kredyty, papierki
Tych głąbów gęby mnie do głębi gnębią
                                                               
Uwielbiam kiedy wszystko ze wszystkim się miesza. Mamy bardzo fajny język do takich kombinacji. Mamy dużo frazeologizmów, więc podwójnymi (a nawet potrójnymi) znaczeniami można się bawić, tak jak na przykład suchą nitką. Metafory zawsze spoko, zmoknąć i supeł, a rozerwać to już sztos. Odniesienie do Kundery musiałam w tym wpisie wstawić. Tyle słów podobnie brzmi, że rap aż się prosi by je łączyć. "Tych głąbów gęby mnie do głębi gnębią" - to z serii takich zdań, które sama chciałabym pisać i jakoś zwyczajnie cieszę, że się zmaterializowały.

C.R.W Nevinson
The Wave
[Nie obrażaj się]

Znów w zatoce zlewu flota statków grozi abordażem
I pomyśleć – jednym z moich marzeń było marynarzem być

Prysznica spływ znów zapychają dzielone na czworo włosy

Dużo śpię, ale żyję jak zabity [Wilczy humor]

Kiedy czytam takie wersy to myślę, że może dobrze, że nas w szkole katowali metaforami i frazeologizmami. Może to komuś niepostrzeżenie zostaje w głowie. Pamiętam, że miałam taką książeczkę, która poprzez śmieszne historyjki wyjaśniała te wszystkie białe kruki i grube ryby. Dzięki niej zapamiętałam w końcu co to znaczy "piąta woda po kisielu", którego sensu za nic nie mogłam złapać. No a w ogóle to przeczytałam każdą opowiastkę z kilkanaście razy, bo po prostu była to fajna zabawa. To taka dygresja z morałem: nigdy nie wiadomo co cię ukształtuje, wyedukuje i zainspiruje! No i pozycja obowiązkowa dla dzieciaków. (Właśnie doszłam do wniosku, że mój blog mógłby zamienić się w polecanie mega książek dla dzieci. Moje dzieciństwo stało pod ich znakiem.)

Ale wracam do "Wilczego humoru". Muzyka Radexa to przede wszystkim nieoczywista prostota. Podoba mi się glównie w tych odsłonach minimalistycznych, kilka dźwięków na krzyż. Wydawałoby się, że to po prostu takie nic. Gdyby rozdzielić bit i słowa to nikt by nie podejrzewał, że to się jakkolwiek zgra. I to zgra w tak unikalne kawałki. "Wszystko na płycie zrobione zostało metodą chałupniczą – uczyłem się od początku i sam sprawdzałem jak działają poszczególne patenty, wszystkie dźwięki praktycznie ustawiałem za pomocą myszki. Żadnej automatyki, żadnych długich loopów. Dlatego też praca zajęła bardzo dużo czasu i przypominała tkanie gobelinu. Jako absolutny debiutant, nagrałem płytę wyjątkowo intuicyjną (...)"- mowi Radex. Eksperymentalne intuicyjne poszukiwania bardzo słychać w tych kompozycjach. Trzeba mieć pewność siebie i samoświadomość, żeby tak nie bać się skromności i nie szukać oszałamiającego efektu, a dać charakterystyczne niepowtarzalne tło podbijające tekst i treść. Żałuję, że nie mogę całej płyty okrzyknąć moim objawieniem, podoba mi się mniej więcej połowa utworów. Ludzie w ogóle się podzielili, jedni nie odnajdują się stylistyce, tak swobodna do granic konwencja ich odrzuca, inni są zachwyceni bezkompromisową twórczą zabawą. Jest jeszcze grupa tych, którym "siadło" po kilkukrotnym odsłuchaniu.

Wartością nie do przecenienia, dzięki której dałam się tak wciągnąć w świat Bisza są nawiązania. W końcu studiował filologię polską przez rok, ostatecznie skończył kulturoznawstwo. Fajnie gdyby istniał rap jako intelektualna zabawka.
[Pogoń]

Jest coś do – ot tak – zrobienia
Zrobiłby to nawet Gang Olsena
Jeśli się nie uda trzeba będzie grać od zera
Skończymy na bruku jak... fortepian Chopina?
Olej kamuflaż, nie wtapiamy się w nic
Do niczego nie podobni, wyjęci
Spod prawa i lewa, i spod poły płaszcza


Ten ostatni wers mnie niezmiennie zaskakuje swoją zmyślnością. W ogóle (o czym już pisałam na blogu-http://klarakluczykowska.blogspot.com/2015/10/zapomniane-uczucie-zdziwienia.html) umięjętność budowania czegoś niespodziewanego, czysta niespodzianka, to coś co lubię najbardziej na świecie.

[Nie mam głowy]

Mam swój film, za który czeka mnie tu lincz jak David
Prosta historia tak wymownie pozbawiona puenty

Może jestem prosta (hehe), ale nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy to usłyszałam.

Słuchajcie, czytajcie, odkrywajcie!
Charles Piazzi Smyth
The Great Comet of 1843



wtorek, 4 października 2016

Czarny protest

Update: Moje poglądy się zmieniły, w 2020 brałam udział w protestach przeciwko wyrokowi TK o niekonstytucyjności przesłanki do aborcji w postaci dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo jej nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Od życia większą wartość ma dla mnie godność życia. Ważniejsza jest edukacja, wsparcie, a zakaz jest łatwym sposobem czyszczenia sobie sumienia. 

Tommy Ingberg
Careful
Nie można być ze mnie dumnym. Nienawidzę samej siebie kiedy siedzę, myślę i potrafię się wahać. Prościej byłoby hasztagować, robić selfie, być jednoznacznie po którejś stronie barykady i czuć się dobrze samemu ze sobą.

Aborcja to jedyny temat, na który rozmawiam z aż tak ściśniętym żołądkiem i fizycznym bólem, i atakuje mnie tak agresywny natłok myśli. Mamy XXI wiek, a nie mamy zgody co do tego KIEDY ZACZYNA SIĘ CZŁOWIEK. Pieprzę taką cywilizację, gdzie zamiast chronić prawo do życia tych, którzy nie mogą zastrajkować w swojej sprawie, solidaryzujemy się w imię wyboru do nieurodzenia dziecka z zespołem Downa.  Gdyby nie stanowcza reakcja matek („nie ma mowy, urodzę") na sugestie lub naciski lekarzy, to trochę ludzi by ubyło. Tych którzy się urodzili jednak zdrowi zresztą też. 

Dziś odbył się czarny protest przeciwko ustawie zaostrzającej przepisy dotyczące możliwości aborcji (na dole można ją przeczytać klikając w zdjęcia). Pierwszy raz musiałam się przebierać ideologicznie. Założyłam białą koszulkę, zdjęłam. Przecież nie jestem za zmuszaniem do urodzenia dziecka z gwałtu. Przecież chcę, żeby lekarze mogli ze spokojem wykonywać badania prenatalne, oczywiście wolałabym, by w celu podjęcia ewentualnego leczenia. Nie chcę, żeby kobiety, które poroniły mogły spodziewać się (chociażby po jakimś donosie) śledztwa czy oby na pewno poroniły nieumyślnie. Wyjęłam czarną koszulkę i schowałam ją z powrotem. Dla mnie zarodek to człowiek, z całym swoim całkowicie unikalnym kodem. To jakiś cud, że już wiadomo tyle rzeczy, trzeba tylko pozwolić mu się rozwijać w ciele matki. Co to znaczy: moje ciało mój wybór? Faceci nie mają prawa się wypowiadać? To jakiś absurd. Ja bardzo bym chciała, żeby się wypowiadali, to w końcu również o ich dzieciach, ich uczuciach, ich opiece nad rodziną toczy się dyskusja.

Co z pomocą dziewczynom, które chcą urodzić dziecko z gwałtu? Ktoś je ochroni przed presją rodziny? Co z kobietami, które chcą rodzić, mimo że są chore na raka? Ktoś je ochroni przed niedopuszczalnymi uwagami lekarzy? Dlaczego nie ma dyskusji o drugiej stronie?  Po co nam edukacja seksualna skoro właściwie w „cywilizowanym kraju” powinna być dopuszczalna aborcja do 12 tygodnia (przecież część protestujących właśnie tak uważa)? Skoro to jest takie proste, to po co edukować? Wystarczy nauczać, że spoko, zawsze jest opcja, żeby dziecka nie było. I luz, powinnaś i powinieneś mieć czyste sumienie.


A co mnie najbardziej smuci, że tworzą się getta jedynych prawd. Wklejam komentarz jednej z dziewczyn pod wpisem na blogu: http://mdcb.pl/konrad/moj-protest/

Tommy Inhberg
Bubble
A dziś muszę przyznać, że się wystraszyłam- samej siebie. Bo oto pragnąc wyrazić swoje pragnienie wolności, ubrałam się w jeden z kolorów, mama jeszcze przed wyjściem sprawdziła czy ten 'odpowiedni' i wyruszyłam w miasto. Pierwsze co zrobiłam, zaczęłam się rozglądać ile kobiet jest 'moich' a ile 'tych drugich'. Kuźwa- w moim mieście, które uwielbiam za otwartość na innych i wielokulturowość, rozglądałam się za 'swoimi'. Pierwszy raz nie czułam się jak u siebie, tylko na jakiejś planszy do gry. Tego się boję- że zamiast dyskutować, tolerować się i akceptować swoje różne poglądy, będziemy ubierać się w czapki, które z góry określą naszą przynależność polityczną, rasową, religijną. Nie trzeba będzie rozmawiać- wystarczy jedno spojrzenie i będzie wiadomo kto jaki jest. Jestem przeciwna sprowadzaniu kogokolwiek do jednego koloru czy poglądu. Ja w takim świecie nie chcę żyć. A dałam się na chwilę do niego teleportować. Źle mi z tym.


Tommy Ingberg
Call


A może już nie ma przestrzeni na dyskusję? A może powinnam nie relatywizować życia, nie wahać się, nie rozmawiać, mieć swoją rację, innych nie słuchać. Ale jednak nadal liczę na wrażliwość po obu stronach.

Obrazek po lewej mnie nie śmieszy, jest mi przykro i ogarnia mnie złość.


Szafuje się też etykietkami, więc powiem jeszcze, że z kościołem czy bez, w kwestii aborcji zawsze czułam tak samo. Bo może tu nie można wiedzieć czy argumentować, może tylko się czuję. Mam nadzieję, że mam prawo.