wtorek, 4 października 2016

Czarny protest

Update: Moje poglądy się zmieniły, w 2020 brałam udział w protestach przeciwko wyrokowi TK o niekonstytucyjności przesłanki do aborcji w postaci dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo jej nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Od życia większą wartość ma dla mnie godność życia. Ważniejsza jest edukacja, wsparcie, a zakaz jest łatwym sposobem czyszczenia sobie sumienia. 

Tommy Ingberg
Careful
Nie można być ze mnie dumnym. Nienawidzę samej siebie kiedy siedzę, myślę i potrafię się wahać. Prościej byłoby hasztagować, robić selfie, być jednoznacznie po którejś stronie barykady i czuć się dobrze samemu ze sobą.

Aborcja to jedyny temat, na który rozmawiam z aż tak ściśniętym żołądkiem i fizycznym bólem, i atakuje mnie tak agresywny natłok myśli. Mamy XXI wiek, a nie mamy zgody co do tego KIEDY ZACZYNA SIĘ CZŁOWIEK. Pieprzę taką cywilizację, gdzie zamiast chronić prawo do życia tych, którzy nie mogą zastrajkować w swojej sprawie, solidaryzujemy się w imię wyboru do nieurodzenia dziecka z zespołem Downa.  Gdyby nie stanowcza reakcja matek („nie ma mowy, urodzę") na sugestie lub naciski lekarzy, to trochę ludzi by ubyło. Tych którzy się urodzili jednak zdrowi zresztą też. 

Dziś odbył się czarny protest przeciwko ustawie zaostrzającej przepisy dotyczące możliwości aborcji (na dole można ją przeczytać klikając w zdjęcia). Pierwszy raz musiałam się przebierać ideologicznie. Założyłam białą koszulkę, zdjęłam. Przecież nie jestem za zmuszaniem do urodzenia dziecka z gwałtu. Przecież chcę, żeby lekarze mogli ze spokojem wykonywać badania prenatalne, oczywiście wolałabym, by w celu podjęcia ewentualnego leczenia. Nie chcę, żeby kobiety, które poroniły mogły spodziewać się (chociażby po jakimś donosie) śledztwa czy oby na pewno poroniły nieumyślnie. Wyjęłam czarną koszulkę i schowałam ją z powrotem. Dla mnie zarodek to człowiek, z całym swoim całkowicie unikalnym kodem. To jakiś cud, że już wiadomo tyle rzeczy, trzeba tylko pozwolić mu się rozwijać w ciele matki. Co to znaczy: moje ciało mój wybór? Faceci nie mają prawa się wypowiadać? To jakiś absurd. Ja bardzo bym chciała, żeby się wypowiadali, to w końcu również o ich dzieciach, ich uczuciach, ich opiece nad rodziną toczy się dyskusja.

Co z pomocą dziewczynom, które chcą urodzić dziecko z gwałtu? Ktoś je ochroni przed presją rodziny? Co z kobietami, które chcą rodzić, mimo że są chore na raka? Ktoś je ochroni przed niedopuszczalnymi uwagami lekarzy? Dlaczego nie ma dyskusji o drugiej stronie?  Po co nam edukacja seksualna skoro właściwie w „cywilizowanym kraju” powinna być dopuszczalna aborcja do 12 tygodnia (przecież część protestujących właśnie tak uważa)? Skoro to jest takie proste, to po co edukować? Wystarczy nauczać, że spoko, zawsze jest opcja, żeby dziecka nie było. I luz, powinnaś i powinieneś mieć czyste sumienie.


A co mnie najbardziej smuci, że tworzą się getta jedynych prawd. Wklejam komentarz jednej z dziewczyn pod wpisem na blogu: http://mdcb.pl/konrad/moj-protest/

Tommy Inhberg
Bubble
A dziś muszę przyznać, że się wystraszyłam- samej siebie. Bo oto pragnąc wyrazić swoje pragnienie wolności, ubrałam się w jeden z kolorów, mama jeszcze przed wyjściem sprawdziła czy ten 'odpowiedni' i wyruszyłam w miasto. Pierwsze co zrobiłam, zaczęłam się rozglądać ile kobiet jest 'moich' a ile 'tych drugich'. Kuźwa- w moim mieście, które uwielbiam za otwartość na innych i wielokulturowość, rozglądałam się za 'swoimi'. Pierwszy raz nie czułam się jak u siebie, tylko na jakiejś planszy do gry. Tego się boję- że zamiast dyskutować, tolerować się i akceptować swoje różne poglądy, będziemy ubierać się w czapki, które z góry określą naszą przynależność polityczną, rasową, religijną. Nie trzeba będzie rozmawiać- wystarczy jedno spojrzenie i będzie wiadomo kto jaki jest. Jestem przeciwna sprowadzaniu kogokolwiek do jednego koloru czy poglądu. Ja w takim świecie nie chcę żyć. A dałam się na chwilę do niego teleportować. Źle mi z tym.


Tommy Ingberg
Call


A może już nie ma przestrzeni na dyskusję? A może powinnam nie relatywizować życia, nie wahać się, nie rozmawiać, mieć swoją rację, innych nie słuchać. Ale jednak nadal liczę na wrażliwość po obu stronach.

Obrazek po lewej mnie nie śmieszy, jest mi przykro i ogarnia mnie złość.


Szafuje się też etykietkami, więc powiem jeszcze, że z kościołem czy bez, w kwestii aborcji zawsze czułam tak samo. Bo może tu nie można wiedzieć czy argumentować, może tylko się czuję. Mam nadzieję, że mam prawo. 














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz