niedziela, 28 czerwca 2015

Muzyczne kawałki mnie

W dniu swojego ślubu nawet jeśli nie zatańczę walca (nie mam zamiaru zmuszać do tego męża, broń Boże!) do Wiener Bonbons Johanna Straussa, to i tak tego posłucham. Bo wtedy mam swoje kilka minut bycia tylko sama ze sobą. Każdy potrzebuje być sam, a jak się z kimś wiążesz na stałe podczas imprezy pełnej (zazwyczaj) tłumu ludzi i hałasu, to tym bardziej potrzebujesz zapytać siebie, co o tym sądzisz, a radość utrwalić śladami dźwięków. A potem do tego wrócić w chwilach zwątpienia i nawarstwiających się pytań. Mimo rozpadania się na kawałki, możesz sobie uświadomić, że one wszystkie się na Ciebie składają. Gdy przypominasz sobie, co w Tobie budziło i budzi emocje, stwierdzasz, że jesteś jednością (tak, muzyka pozwala Ci przetrwać).To takie banalne i patetyczne! Ale mając w sobie tyle skrajności, tak często się zmieniając, potrzebujemy czasem sygnału - "ej to Ty, to ciągle TY!". Próbuję opisywać abstrakcję słowami, co z góry skazane jest na niepowodzenie.

Jak to u mnie bywa, muzyka łączy się z obrazem. Ona mężatka, on zaręczony. Na przełomie XIX       i XX wieku zdradą mogło być tańczenie z kimś walca, właściwie ba! - nawet spojrzenie mogło nią być. W Sadze Rodu Forsyte'ów Johna Galsworthy'ego takie to skandaliczne rzeczy zostały opisane. Niedopuszczalny skandal na balu. Afront, upokorzenie spowodowane bezczelnie nieprzyzwoitym tańcem. A jednak coś w tym pięknego, że ta para mogła być przez kilka chwil szczęśliwa, zapomniała o zasadach, na swoje nieszczęście zapomniała też o konsekwencjach. A w gruncie rzeczy był to szczeniacki wybryk, który zranił ich bliskich - gwoli sprawiedliwości. Choć naprawdę to trzeba przeczytać książkę, żeby rozumieć kontekst. W ekranizacji powieści wyglądało to tak:



Bernard Herrmann jest mistrzem muzyki filmowej. Z Hitchcockiem współpracował między innymi przy "Psychozie" oraz "Północy-północnym zachodzie" oraz "Zawrocie głowy", z którego pochodzi poniższy kawałek mnie. Nie da się opisać właściwie tego filmu bez spoilerowania. Ten kadr został mi w głowie.*



Melodia tak niepokojąca i wżynająca się w mózg dzięki powtarzającemu się motywowi, w 4:08 zaczyna pozbawiać nas oddechu. Pokryta mgiełką iluzji odzwierciedla sen na jawie i trudno definiowalną magię. Trudno opowiadać o muzyce, gdy nie można posłużyć się historią, która jej towarzyszy. Ale mimo, że to filmy mnie kształtują, to i tak ostatecznie dźwięki zostają we mnie najdłużej.



*żeby być precyzyjnym to prawidłowa muzyka do Kim Nowak wpatrującej się w obraz to ta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz