Śmierć nie powiedziała ostatniego słowa
Połyka kolejne ofiary
Nie zamknęła swych ramion
Nienasycona, wciąż niedokarmiona
Żywi się niepostrzeżenie
Przy akompaniamencie wiosennych świergotów
Doskonała obojętność świata jest rzeczywiście
Doskonała
Dla jednostek trzęsienie ziemi
Nie widać go ani nie słychać
Stawia pytanie
Żyjesz ty
Codziennie buntujesz się przeciwko niej
Stawiając ją w centrum
Jej ostateczna pieszczota
I tak cię nie ominie
Tego dnia myślałam
Jak można żyć uznając kogoś za martwego dla nas za życia
Śmierć dogoniła mnie w dwóch susach
Psst, ja tu jestem - szepnęła - dywagacje zostaw na później
Potem machnęła pobłażliwie ręką
Póki żyjesz możesz mieć te swoje - odchrząknęła - dylematy
Ktoś powiedział dzień dobry
Ktoś się uśmiechał i wpatrywał we mnie
A co, ty jutro wyjeżdżasz?
Para zsunęła maseczki w parku
Nie do wiary
Słońca nie przysłoniła ciemna chmura
Śmierć leżała pod ławką
Nieuwiązana jak pies naprzeciwko
Nie ma uczuć po śmierci
Jest dojmujący triumf skończoności
Zerwany dach nad głową
Wyciągnięty dywan spod nóg
Zniknie i powróci
a ja napiszę znów kilka słów
Nie pyskuj i pakuj się
Przejmujący wiersz, strasznie boli.
OdpowiedzUsuń