sobota, 7 listopada 2015

Surrealizm dobry na wszystko

Co cię nie zabije to cię nie zabije

Tommy Ingberg
Still Standing

Proste?

"Przypatrywać się uważnie światu, rozglądać się wokół; bardzo uważnie. Uwolnić go od rzeczywistości, walczyć, żeby co moment odnajdywać zdumienie początkowe. Odnaleźć wrażenie dziwności. Budzić się i widzieć, czuć, czym to wszystko jest naprawdę. Tak, istnienie, świat, ludzie, wszystko jest widmowe. Fundamentalne jest tylko to co istnieje poza tym wszystkim, za murem. Być rzuconym w świat to nieustanna zgryzota. Wracać wciąż od początku. Nie poddawać się. Nie dać się wziąć na to. Oprzeć się plecami o mur, widzieć świat z tego punktu albo też obrócić się twarzą do muru, przywrzeć do muru. Może ustąpi? Jak mam wyjaśnić to sobie, sam, oparty o mur i wpatrzony w przemijanie rzeczy? Nie można tak zawsze."




Kiedyś, gdy często czułam się dziwnie,  potęgowałam to wrażenie takimi oto lekturami. Kiedyś zdanie o życiu jako o nieustannej zgryzocie było zwykłe. Teraz wszystko się we mnie buntuje, gdy je czytam. Ale przynajmniej "Nie można tak zawsze" się sprawdziło. Nie wiem czy każdy ma taki etap lub  momenty, w których tak intensywnie myśli nad swoją egzystencją, że wszystko zaczyna go przytłaczać. A o to co Cię przytłacza, można się oprzeć. To co nad nam nami wisi może być naszym oparciem - czy to nie atrakcyjna wizja? Nawet jeśli tylko jako piękna idea?

Tommy Ingberg
Passage

"Życie jest cudowne, jeśli spojrzeć na nie jako na całość, ogarnąć wzrokiem przeszłość, w owym rodzaju przestrzeni, jaką daje czas, kiedy wszystko oddali się już. Tworzy to jeden blok, dom jakiś albo zamek, który można zwiedzać, komnatę po komnacie, piętro po piętrze. Nie zdawać sobie sprawy, że to było takie piękne."
Evgenij Soloviev
 
Centrum Pompidou w Paryżu
Zawsze najbardziej bałam się bać. Bo to odbierało mi kontrolę, wpychało w otchłań bezradności. Póki miałam siłę, zawsze się starałam, zagadywałam strach i stosowałam sztuczki, które może na krótką metę, były świetne i skuteczne. Swoje lęki można badać na najróżniejszych płaszczyznach. Mnie ukształtował strach przed błędem i tym, że ujrzy go świat, inni ludzie. Co z tego czy co dalej - o tym nie myślałam. Ważne, że ktoś może je zobaczyć. Występy publiczne (szkoła muzyczna I i II stopnia, fortepian) były koszmarem. A z czasem satysfakcja, że się pokonało lęk - nie był wymierną nagrodą za kilogramy mnie zjedzone przez nerwy. Czy przez to stałam się bardziej wytrzymała czy na odwrót - wrażliwsza? Nie wiem i nigdy się nie dowiem. Cieszę się, że wytrwałam - bo to był mój cel. Skończyć szkołę, żeby nie musieć już nigdy o tym myśleć. Ale umiejętność rezygnowania też jest bardzo ważna. Szkoda, że uczą nas tylko, że nigdy nie możemy  się poddać. To kompletna bzdura. Myślenie o tym w kategorii porażki też nie pomaga. To jak z ucieczką. "Uciec nie znaczy tylko skądś odejść, lecz również dokądś dotrzeć." (B. Schlink - "Lektor")


Najważniejsze, że nauczyłam się popełniać błędy, bez poczucia wstydu, ośmieszenia i bez poczucia, że świat zwali mi się na łeb. Jest sposób (pomaga tylko na chwilę się zdystansować) - zadaj sobie pytanie co się stanie jak popełnisz błąd. I wymyślając kolejne reakcje dojdź do absurdu. I pamiętaj, nikt tak bardzo się nie przejmuje tym jak Ty. Wcześniej może się nie myliłam podczas grania, ale zamykałam się spięta w pudełku, bez świadomości tu i teraz, bez możliwości kreowania czegoś żywego. Czerp z tego przyjemność! - mówili. Powodzenia. Gdy serce stoi Ci w gardle i najchętniej wcale byś tego nie robiła. Miałam szczęście, gdy kładłam ręce na klawiaturze - strach zawsze ustępował. Ale różnica pomiędzy graniem świadomym lub nieświadomym, jest naprawdę istotna.

Mówmy stop perfekcji. A jeśli coś nie jest dla Ciebie najważniejsze na świecie - to nie daj sobie wmówić, że jednak takie jest (albo powinno być). Warto wiedzieć, co Ty sam myślisz. Jestem prawdziwie wolna, minął już czas bezlitosnego codziennego obowiązku "musisz poćwiczyć". I uwaga. Przeżyłam wspaniale chwile radości, trzymania w garści swojego lęku, ale nie chciałabym więcej tak bardzo walczyć z samą sobą. Powiedziałam sobie jakiś czas temu: "Szanuję Cię i akceptuję. Nie spieprz tego." A muzyka jest cudowna. Mam łatwość wyrażania nią uczuć i intensyfikacji tych, które się we mnie kłębią. Fajnie jest umieć grać. Taka schizofrenia. Ale ja chcę robić inne rzeczy. Na przykład móc pisać bloga, nagrywać i montować filmy, pisać, czytać i móc wrócić do domu dłuższą trasą, wdychając ze spokojem swoje szczęście...

*cytaty z "Samotnika" E. Ionesco

1 komentarz:

  1. "wrócić do domu dłuższą trasą, wdychając ze spokojem swoje szczęście..." TAK TAK TAK

    OdpowiedzUsuń