![]() |
René Magritte Perspektywa |
Spacerujemy po cmentarzach, wpatrujemy się w płomienie (co jako piromanka wielbię ponad wszystko), żujemy pańską skórkę, modlimy się albo i nie. Robimy wszystko, żeby było przyjemnie, rodzinnie i pięknie.
Liście spadają, a ja tak naprawdę robię wszystko, by nie myśleć ani o śmierci ani o problemach. A wspominanie ludzi to mówienie głównie o ich dorobku. Wspomnijmy zatem jeden z obrazów René Magritte'a, doskonale wpisujący się w klimat.
Ten obraz budzi mój niepokój, a jednocześnie bawi. Bo cóż to za dziwo? Jakieś zebranie trumien, jedna nawet przycupnęła na krześle. Są jak żywe, mimo, że to tylko drewniane, zabite gwoździami pudła. Mógłby być sielski obrazek, gdyby nie... główni bohaterowie. O co tu chodzi?
Magritte jak na surrealistę przystało, bawi się. Z nami w skojarzenia, a z naszą podświadomością w znaczenia.
Zjedźcie w dół i zobaczcie pewne porównanie.
Może już kiedyś widzieliście "Balkon" Édouarda Maneta. Magritte trochę sobie zakpił, a z drugiej strony użył bardzo mocnej metafory czy jak to tam nazwać. Czy Wam też się wydaje, że postaci z oryginalnego obrazu są bardziej martwe niż trumny Magritte'a? Pudła są od nich mniej sztywne. Co za paradoks. Ciekawe co na to powiedziałby Szczepan Twardoch, który dzieli ludzi na żywych i martwych, wewnętrznie oczywiście. Czy wolałby być martwym człowiekiem czy żywą trumną? Żartuję oczywiście. A co Magritte miał na myśli? Przemijanie, ten ogień, żywotność człowieka, o którym mówi Twardoch. A może naśmiewa się ze sztucznego pozowania, które potrafi tylko przynieść efekty w postaci nierealistycznego obrazu z trzema kukłami zamiast ludzi? Nie dowiemy się. Dlatego właśnie fascynuje mnie surrealizm. Nic nie jest powiedziane wprost, w interpretacji możemy posunąć się do absurdu, a ogranicza nas tylko nasza własna wyobraźnia i percepcja.
Wywiad z Twardochem http://zwierciadlo.pl/kultura/jesli-zycie-ma-sens-szczepan-twardoch-wywiad
Liście spadają, a ja tak naprawdę robię wszystko, by nie myśleć ani o śmierci ani o problemach. A wspominanie ludzi to mówienie głównie o ich dorobku. Wspomnijmy zatem jeden z obrazów René Magritte'a, doskonale wpisujący się w klimat.
Ten obraz budzi mój niepokój, a jednocześnie bawi. Bo cóż to za dziwo? Jakieś zebranie trumien, jedna nawet przycupnęła na krześle. Są jak żywe, mimo, że to tylko drewniane, zabite gwoździami pudła. Mógłby być sielski obrazek, gdyby nie... główni bohaterowie. O co tu chodzi?
Magritte jak na surrealistę przystało, bawi się. Z nami w skojarzenia, a z naszą podświadomością w znaczenia.
Zjedźcie w dół i zobaczcie pewne porównanie.
Może już kiedyś widzieliście "Balkon" Édouarda Maneta. Magritte trochę sobie zakpił, a z drugiej strony użył bardzo mocnej metafory czy jak to tam nazwać. Czy Wam też się wydaje, że postaci z oryginalnego obrazu są bardziej martwe niż trumny Magritte'a? Pudła są od nich mniej sztywne. Co za paradoks. Ciekawe co na to powiedziałby Szczepan Twardoch, który dzieli ludzi na żywych i martwych, wewnętrznie oczywiście. Czy wolałby być martwym człowiekiem czy żywą trumną? Żartuję oczywiście. A co Magritte miał na myśli? Przemijanie, ten ogień, żywotność człowieka, o którym mówi Twardoch. A może naśmiewa się ze sztucznego pozowania, które potrafi tylko przynieść efekty w postaci nierealistycznego obrazu z trzema kukłami zamiast ludzi? Nie dowiemy się. Dlatego właśnie fascynuje mnie surrealizm. Nic nie jest powiedziane wprost, w interpretacji możemy posunąć się do absurdu, a ogranicza nas tylko nasza własna wyobraźnia i percepcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz