Jest środek nocy (dziwne określenie, dla mnie to zwyczajnie wieczór), a lampa w pokoju naprzeciwko - świeci. Żyje tam ktoś, kto ostatnio starał się uregulować swój tryb życia i chodzić spać wcześnie, a przynajmniej wcześniej. Z pobłażliwym uśmiechem i delikatną satysfakcją (bo czuję, że to nas jednoczy) stwierdzam, że mu się nie udało. Ale co ważne i zastanawiające, ciągle zostawia zapaloną lampę przez cały dzień. Bogacz? Lekkoduch? Zapominalski czy oswajający już nawet dzień sztucznym światłem?
Ale jest jedna zmiana, która mnie zaskoczyła. Bywają dni kiedy pokój jest skąpany w czerwonym świetle. Ustawiona jest jakaś przesłona albo zasłona. Może za nią nadal tkwi ta sama lampa, ale nie za bardzo w to wierzę, bo w środku wydaje się jakby jaśniej. Ale ja widzę tylko przygaszoną czerwień. I chociaż jest to dość nietypowy kolor jak na mieszkanie, to on sam w sobie jakoś mnie nie dziwi. Zielony, niebieski czy pomarańczowy byłby dziwny. A na ten jakoś macham ręką. Ktoś się ode mnie odsuwa, pomieszczenie staje się dalekie i nierzeczywiste.
![]() |
Dmitry Loginov |
Może odbywają się wtedy jakieś surrealistyczne seanse? Nie wiem.
Teraz jest wyjątkowo spokojnie, bo świeci standardowa lampa, tuż przy oknie. I nie wiem dlaczego, zawsze myślę o jednym. O tym, jak wytrwale ktoś pracuje.
Teraz jest wyjątkowo spokojnie, bo świeci standardowa lampa, tuż przy oknie. I nie wiem dlaczego, zawsze myślę o jednym. O tym, jak wytrwale ktoś pracuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz