wtorek, 27 lipca 2021

Szczęście w mieście

 
Na tytułową imprezę
Poszłam sama
I się zakochałam

W ciepłym uśmiechu didżeja
Puszczanych piosenkach
I w sobie

Patrzyłam na ludzi
I ludzie patrzyli na mnie
Pysznie samemu w tłumie

Pary z lekka nie przystawały 
Do grup
I jednostek

Mój ruch zyskał poparcie okazywane
Kciukami w górę i uśmiechami
Bo mi ze sobą najlepiej

Nie przestawałam
Bo to mój żywioł
Żywiołu nie można opuścić

Skakałam
Tupałam
I ocierałam pot z czoła

To nie był koniec
Lipcowej nocy
I jej niespodzianek

Na niemrawym placu
Też czyniłam taneczne czary
Żeby później natknąć się na dalszy ciąg imprezy

Chłopaku z głośnikiem
Spełniłeś moje marzenie
O braku wstydu
I tańcach w wagonie metra

Nie przeszkadzaliśmy sobie
Podobnie introwertyczne światy
Musnęły się nieoczekiwanie

Zapomniane uczucie wzruszenia
Szczęście
Kiedy świat na chwilę stanie się twój

O przedziwnej naturze Boga


Bóg jest, a później go nie ma
Jeździ na wycieczki
I nie zawsze wraca

Bóg w ludzi nie wierzy
Ja mu się nie zwierzam

Bóg w siebie nie wierzy
Boga nie ma
Wierzyciele

Kupić ziemię

 
kupić ziemię
dla kwiatków
wojtek leży w ziemi
kwiatki zwiędły

chorowałeś
ale żeby od razu 
umierać

po co się umiera
nie umiem sobie
wyobrazić cię martwego
ciebie w pudle
na szczęście wiem
że odkopałbyś się
bez trudu

nie chcę o tym myśleć
za mało śmierci na świecie
po co jeszcze ty

Nic złego w maskaradzie


Karnawał złości
Parada litości

Waśnie wiośnie
Li tym latem

Tańcem bez końca
Błahymi ośćmi

Słowem gęba wytarta
Makijaż Makijaż

sobota, 15 maja 2021

Podwórko do utraty tchu


Na podwórku Letnią nocą
Nawet, gdy duszę się w środku
To czuję, że żyję

Bartosz puszcza Stare Piosenki
A ludzie rozproszeni po placu
Podrygują lub zapominają o całym świecie

Panie władzo, to są tylko tańce
A czasem cała wolność
Która nam pozostała

Pod pałacem Kultury





Kadr z filmu "Kratka" Pawła Łozińskiego

Pan Wokulski tu był i tu tańczył do Liroya



środa, 12 maja 2021

Bagno

Spoczywajcie w pokoju ziemskim
Przykryję was kocykiem zapomnienia
Rzucę garścią kurzu

Nie napiszę kartki z dobrymi wspomnieniami
Bo przestałam się ich doszukiwać
Nic na siłę nadludzką

Nie jestem na obraz i podobieństwo
Choć wyznaję
Brak grzechu

Chciałam zwalczyć lęk
Byłam odważna
Nie zauważyłam, że woda podniosła się do szyi

Wyszłam z bajora
Prawdziwa Pani Jeziora
A prawdziwi Merlini nie zatapiają


piątek, 7 maja 2021

Osiedlowy sci-fi


Biała, duża purchawka leży w trawie 
Kot ze świecącymi oczami
Albo rowerek z holo ozdobami
Nocą sygnalizacje dla mieszkańców kosmosu
Różne środki lokomocji rozrzucone bez ładu
A jakby ze składem
Nieprzenikniona choreografia mikroświata
Walki na mieczo-patyki 
Lub tylko na wyobrażenia o broni
"Ty już umarłeś, ale ożywasz"
Wytrwałe, ale nieudane nawoływania kompana
Podwórko kontra świat
Chyba, że szykuje się wyprawa do babci
Wtedy na chwilę uchyla się furtka
A pod płachtą trup kamieni z rozebranego balkonu

poniedziałek, 3 maja 2021

Syberia


Benoît Sokal i jego świat

uratowali mój świat

bo zawsze są inne światy

tylko trzeba być gotowym na ucieczkę


trzymać się samemu za rękę

gdy nic nie trzyma w świecie

iść śladami Kate Walker
mieć Oscara za towarzysza


serce człowieka jest przeceniane

nieludzkie serce automatycznego maszynisty
lepiej spełnia pokładane w nim nadzieje

gry ratują życie
implementują alternatywną ścieżkę
kodują dobre wspomnienie,
które dodaje otuchy


fabryka automatów w Valadilene

dała wytchnienie wielu

gdy na mapie świata

zabrakło schronienia


to nie rozpacz

to nostalgia
to nie smutek
to tęsknota


wiem, gdzie się udać, gdy uwiera i boli

nie muszę kupować biletu
czekać na ranek
prosić się

główny motyw muzyczny Syberii
ukoi i ukołysze
a ja odetchnę

i nie zakrztuszę się wstydem

nie piję i nie palę

chłonę słowa, obrazy i dźwięki
gdy tęsknię za dotykiem ręki
wołam Sokala

nie jesteśmy na ty

ale narysował świat
i wpuścił mnie do niego
trudno o większą intymność

nie wystarczą nam wymyślone postaci
potrzeba nam żywych ludzi
twórców
którzy je dla nas stworzą

życie bez wyobraźni
to piekło za życia

i choć piekła nie ma
jesteśmy za zdolni, żeby go nie wymyślić


środa, 21 kwietnia 2021

Karma

Śmierć nie powiedziała ostatniego słowa
Połyka kolejne ofiary
Nie zamknęła swych ramion
Nienasycona, wciąż niedokarmiona

Żywi się niepostrzeżenie
Przy akompaniamencie wiosennych świergotów
Doskonała obojętność świata jest rzeczywiście
Doskonała

Dla jednostek trzęsienie ziemi
Nie widać go ani nie słychać
Stawia pytanie
Żyjesz ty

Codziennie buntujesz się przeciwko niej
Stawiając ją w centrum
Jej ostateczna pieszczota 
I tak cię nie ominie

Tego dnia myślałam
Jak można żyć uznając kogoś za martwego dla nas za życia
Śmierć dogoniła mnie w dwóch susach
Psst, ja tu jestem - szepnęła - dywagacje zostaw na później

Potem machnęła pobłażliwie ręką
Póki żyjesz możesz mieć te swoje - odchrząknęła - dylematy

Ktoś powiedział dzień dobry
Ktoś się uśmiechał i wpatrywał we mnie
A co, ty jutro wyjeżdżasz?
Para zsunęła maseczki w parku

Nie do wiary
Słońca nie przysłoniła ciemna chmura
Śmierć leżała pod ławką
Nieuwiązana jak pies naprzeciwko

Nie ma uczuć po śmierci
Jest dojmujący triumf skończoności
Zerwany dach nad głową
Wyciągnięty dywan spod nóg

Zniknie i powróci
a ja napiszę znów kilka słów

Nie pyskuj i pakuj się




piątek, 2 kwietnia 2021

Czy Celine i Julie odpłynęły czy tylko nam się śniło? Widmowe damy Jacques'a Rivette'a

Dwie wariatki biegają po Paryżu W długiej sekwencji otwierającej film Julie goni Celine, by oddać jej rzeczy, która ta po drodze gubi. Ich pierwsza rozmowa to rozpoczęcie zabawy, gry w fikcję.
Bohaterki zaprzyjaźniają się i odnajdują nawiedzoną rezydencję. Zaczynają odgrywać tam naprzemiennie rolę służącej. Mimo komizmu, atmosfera jest tak gęsta i duszna, jakby ktoś nas zamykał w tym dziwnym pudełku - domu, w którym czas się zatrzymuje. Ta “domowa”  historia przypominająca telenowelę przyciąga bohaterki z dziwnego rodzaju magnetyzmem. Z szalonych i wyzwolonych wcielają się w ułożoną, zachowawczą postać w białym fartuchu, która oczywiście nawiązuje flirt z panem domu, jednocześnie będąc wsparciem dla pani domu i opiekując się ich dzieckiem. Mogłoby się wydawać, że to niepozorna i błaha, komiczna historia. Ciężar polega na teatralizacji ich codziennego życia, one odgrywają przed nami maskaradę, nie wiadomo, która jest tą "większą". Oświadczyny odbywające się w altanie parku przy udziale publiczności w postaci matek z dziećmi są nieznaczącym epizodem, pretekstem do pląsów i wygłaszania teatralnych przemów oraz robienia sobie kpin. Bibliotekarka z rudą czupryną stara się sobie poradzić z błahością za pomocą magii, której praktyczną księgę studiuje w pierwszej scenie filmu, później stawiają sobie z koleżanką tarota. Aż w końcu ostatecznym sensem stają się odwiedziny w dziwacznym domu. Druga bohaterka występuje jako iluzjonistka w piwnicach paryskich oraz ubarwia i zmyśla historie opowiadane przyjaciołom. Obie są bardzo emocjonalne, żeby nie powiedzieć histeryczne w swoich reakcjach, bo i szaleńczo się zaśmiewają, ale też głośno krzyczą i wybuchają niespodziewanie płaczem. Gesty ich są przesadzone, a z pudełek wyskakują pacynki-niespodzianki, metaforycznie i dosłownie (jak odnaleziona przypadkowo dawna opiekunka Julie). Granice światów się zacierają, częste cięcia montażowe mieszają nam je, a ślady z nawiedzonego domu trzeba później zmywać z ciała. Ich przygody oglądamy wraz z nimi, bo po amnezji po wyjściu z domu, przypominają je sobie ssąc tajemniczy cukierek. Film trwa ponad trzy godziny (a miał mieć “normalną długość”, było to nawet zapisane w umowie), a powtarzający się rytuał wejścia i wyjścia z nawiedzonego domu, ale przede wszystkim powtarzające się sceny w samym jego środku, są jednym wielkim rytuałem, który trochę przygniata widza. Reżyser świadomie tworzy monumentalne pod względem długości dzieła. Ważne jest zanurzenie (czasem z podtapianiem) widza i sprawienie, by wziął udział w samym procesie tworzenia się historii oraz dzieła filmowego. Pod tym względem jest to metafilm. Podobnie jak w monumentalnym “Out 1” i innych swoich filmach, Rivette dowartościowuje teatr i stawia (na szczęście bardzo bezpretensjonalnie) pytanie o realność spektaklu jakim jest życie. A może tylko krzyczy do widzów: bawmy się!

Rivette stworzył “Celine i Julie odpływają” z czystej chęci zrobienia filmu. Jego bezkompromisowość polega na niedostosowywaniu się do oczekiwań czy kreacji samego siebie jako reżysera. Na pytanie skąd tytuł “Out 1” odpowiada, że nie udało znaleźć się nazwy. Rivette nie przywiązuje sprawy do tego rodzaju zagadnień. Akurat “Celine i Julie odpływają” ma jeszcze podtytuł “Widmowe damy w Paryżu”, ale mimo, że film roi się od tropów, to nie są one najważniejsze. Być może czerpanie klimatu z “Alicji w krainie czarów” ma budzić przyjemne poczucie, że coś nam to przypomina, ale nie jest to sednem filmu. Rivette traktuje tworzenie filmów jak długi proces, wypadkową twórczych spotkań. Dopiero reżyserzy pewni siebie i własnego stylu, mogą swobodnie żonglować motywami z literatury i filmu, wykorzystując je do świadomego stworzenia oryginalnego efektu końcowego. Dlatego może widz czuję się wolny (a nie na przykład niekompetentny) podczas seansu, jakby czuł, że dostał prezent i ma prawo zrobić z tym prezentem co tylko chce. Ta możliwość bezpośredniego połączenia się z dziełem to ogromna wartość twórczości Rivette’a, ale także Rohmera. “Celine i Julie odpływają” to film halucynacja, nie jesteśmy pewni czy w ogóle taki film powstał czy był tylko wytworem naszej wyobraźni.





środa, 3 lutego 2021

Ubrania na pogrzeb


Ubrania na pogrzeb

Nigdy nie pasują
Kłują elegancją
Czerń jest potwarzą
Razi w oczy

Gdybyśmy mogli wszyscy nago stanąć
A nie w tych szmatkach
I uśmiechach spod łez
Czy łez spod uśmiechów

Ponad niebo jak gdyby nigdy nic
Każda emocja jest nieprawidłowa
Układanka rozpadła się
A my udajemy, że my jesteśmy układanką

Każdy ruch jest ruchem nie w tym kierunku
Każdy gest i spojrzenie fałszywe
Fałsz. To jest to słowo
Czerń jest fałszywa

Jakby to była opowieść o nas
Nasze żale, lęki i smutki
Gnieżdżą się w tej czerni
Tylko koronka nas zdradza

Chcemy być ładni
Chcemy być uroczyści
Przecież to okazja
Uroczystość rodzinna

Zapytamy: co u ciebie w życiu
Bo my jeszcze żyjemy
Życie nie zastygło w dziwnej fazie
I trzeba umieć o nim opowiadać

Przestaniemy opowiadać kiedy sami umrzemy
Wtedy inni za nas o nas opowiedzą
Pokażą nasze zdjęcie
To był on, a jego życie...

Nieżywy staje się bardziej żywy niż my
Wyraźniejszy niż za życia
W centrum uwagi wszystkich
W jednym momencie

Ale to nadal okazja do zjedzenia lodów
I kłótni z kelnerem
Życie jest za krótkie, by odmówić sobie przyjemności
I żałować

Bez żalu się rozejdziemy
Zjednoczyła nas śmierć
Na chwilę
A każdy chce wrócić do życia

O wiele bardziej niż wcześniej
Spokojniejszy i bardziej nienasycony
Bo życie się jednak kończy
Realistycznie i bezpowrotnie

Przypomnieliśmy sobie o tym
Poczuliśmy ulgę
Każdego celem jest śmierć 
Nic nie musimy

A jednak
Ciężki orzech do zgryzienia
Czym wypełnić życie do śmierci
Przecież zwykłe istnienie nie wystarczy

Trzeba jeszcze być jakimś
Dać możliwość być jakoś wspomnianym
Dać poczucie, że ktoś cię znał
Dać preteksty wspomnieniom

Dobrze, że na swoim pogrzebie
Nie musisz odpowiadać na pytania
Twoje istnienie się skończyło
Nie musisz go usprawiedliwiać

Zrobi to ktoś za ciebie
Nie żyjesz
Świat ma wyjebane
Nie musi pytać czy chciałbyś coś wtrącić

Jedyną prawdą jest to, co oni
Wiedzą i powiedzą
Co myślą i sobie wyobrażają
Masz obrońcę z urzędu

Możesz napisać list
Zostawić testament
Ale twój głos już nie zabrzmi
To tylko protezy i duszne zaświaty

Teraz będziemy żyć prawdziwie
Między lodami a kawą
Pocieszeni znanymi smakami
O tym zapomnimy

Pełniejsze życie to to bez śmierci
Nie żyjemy, by się żegnać
Nie wiążemy, by się rozstać
Nie jemy, by zwracać

Nasza śmierć do nas nie należy
Nasza śmierć nie jest o nas


26/01/20